Ela Gawin Wspomnienia

KALENDARIUM:
1970
1977 - 1984 Szkoła podstawowa
1981 stan wojenny w Polsce
1978 papież Polakiem
1984-1988 Szkoła Średnia I liceum im. Nowodworskiego w Krakowie. Olimpiada z języka polskiego.

1989 - 1995 Studia Polonistyka i Filmoznawstwo UJ
w Krakowie
1989 upadek komunizmu w Polsce. Lata prywatyzacji. Obrady okrągłego stołu
1995 Szukam pomysłu na siebie, co chcę robić zawodowo? Okres dojrzewania, dorastania, uczenia się odpowiedzialności
1995 Staż dziennikarski w TVP, TVN; dużo publikacji prasowych. Debiutuję jako dziennikarz telewizyjny i prasowy

2000 Zaczynam prowadzić własną firmę. Przy wsparciu rodziny. EG Studio Agencja Filmowo Fotograficzna i biuro reklamy
2000 - 2009 Tłuste lata mojej agencji

2007 29 IX Biorę ślub z Andrzejem Knaga. Zmieniam nazwisko na Ela Gawin Knaga. Zakochani... www.elagawin.pl/slub
2008 Miodowy rok w małżeństwie i w firmie
2009 Miodowy rok w małżeństwie i w firmie
2010 2 XII Rodzi się moja córeczka Marysia Knaga
2010 Urlop macierzyński, mniej zleceń. Karmię piersią, nie śpię w nocy, jestem szczęśliwa... Czasami rozpaczam.
2011 Urlop macierzyński, mniej zleceń
2012 Okazuje się, że mój mąż od 2 lat żyje podwójnym życiem. Nie zauważyłam tego. A może nie chciałam zauważyć. 15. III Separacja z mężem

2012 Wracam do pracy, wracam do działania. Depresja poporodowa powoli mija. Pod pewnymi względami udany rok, chociaż wiele problemów jest nie rozwiązanych. Zaczynam być sobą, odpowiedzialna, mądra, opanowana. Taka chciałabym teraz być. Wracam do pisania. Mam apetyt na sukces, karierę, chcę odbudować rodzinę, znowu znaleźć miłość... Być pożyteczna dla innych i otoczenia, niej egoistyczna, mniej spontaniczna. Kiedy to osiągnę? Chciałabym za 2 lata.
2013 Jaki będzie ten rok?

___________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

WSPOMNIENIA


ROK 2010 2 XII 2010

2 XII 2010 rodzi się moja córeczka Marysia. Jestem na urlopie macierzyńskim. Muszę poszukać notatek z tego okresu.
Andrzej stwarza pozory dobrego męża. Zajmując się maleństwem nie widzę, że prowadzi podwójne życie i już mnie nie kocha. Ciągle wychodzi, wyjeżdża, imprezuje, często niezadowolony.
Biorę wysoki kredyt, żeby utrzymać dom i firmę i utrzymać wysoki standard życia do jakiego jestem przyzwyczajona.
Depresja poporodowa? Oczywiście. Czuję się odrealniona, ciągle senna, trochę jakby pijana. Wszystkie myśli krążą wokół dziecka.
Zatrudniam kolejno różnych pracowników do pracy w moim biurze przy ul. Brackiej 15 w Krakowie. Nie radzą sobie. Przepadają zlecenia. Andrzej niewiele mi pomaga.
Staram się pokazać w mieście, że moja firma nadal się liczy... Wydaję 30 000 zł na targi ślubne, ulotki i reklamę. Wydate nie zwraca się. Zaczyna się kryzys.
Czuję, że przestaję panować nad wieloma rzeczami....

Ale najważniejsze jest to, że mam moje ukochane maleństwo i że codziennie jest ze mną. Figurę mam idealną i wyglądam bardzo ładnie. Odszukam teksty z tego okresu i napiszę coś więcej na razie to tylko wstęp...
__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

DAREK…
Spotykałam się kiedyś z chłopakiem Darkiem Boniorem, młodszy parę lat. Chłopak z zupełnie innego środowiska, wplątany w osiedlowe szajki złodziei (osiedle Kurdawanów). Lata 90-te. Dwudziestolatek. Czasami wyłudzał ode mnie pieniądze. Nie dorównywał mi wykształceniem ani środowiskiem. Żeby się popisać przed swoimi kolegami z bandy zapraszał ich do mnie i dosypywał mi do napoi narkotyki, środki na przeczyszczenie lub usypiające… Imponowało mu, że chociaż pokonuję go intelektem panuje nade mną dzięki przemocy jaką stosuje. Pamiętam taki dzień, gdy siedzieliśmy u mnie w cztery osoby, a ja musiałam co chwilę wychodzić do łazienki, żeby zwymiotować… Nie skojarzyłam co się dzieje. Ponieważ jednak sytuacja ta powtórzyła się kilka razy, zawsze gdy byli u mnie, skojarzyłam, że chyba mi coś podają... Udałam, że idę do kuchni i zaczęłam podglądać z przedpokoju. Darek wyjął z kieszeni jakieś pastylki, rozdrobił je łyżką na stole i ze śmiechem wsypał do szklanki. Całe towarzystwo się śmiało. Pobladłam. Zawróciło mi się w głowie ze strachu i oburzenia. Zastanawiałam się jak wybrnąć z tej sytuacji. Zadzwoniłam po sąsiada, , który przyszedł na rzekome korepetycje. Ja niby niechcący przewróciłam szklankę z lekami. Nie bez trudu udało się nam wypchać z domu młodocianych oprawców. Próbowali zrobić awanturę i zrzucili nawet telewizor z szafki, bo nie chcieli się pogodzić, że tym razem ich okrutne żarty nie będą miały widowni. To doświadczenie kosztowało mnie parę kilogramów ciała…  Depresję. Niskie poczucie własnej wartości,  które odczuwam gdzieś w sercu do dzisiaj, przez taką i podobne sytuacje. Ludzie są okrutni. Nie warto ich do siebie zbliżać, zwłaszcza takich, którzy dowartościowują się naszym kosztem. Jedyne co możemy zrobić to izolacja, ucieczka lub atak. Spotkałam w życiu setki takich toksycznych ludzi. Tylko dzięki temu, że w tym tłumie było też kilkunastu wartościowych ludzi, którzy mnie docenili, przetrwałam… Przykro mi to mówić ale najbardziej toksyczną osobą minionych lat, która mnie krzywdziła był mój mąż… W dodatku, żeby nie zniesławiać ojca mojego dziecka nie mogę o tym pisać… O tym, że sabotował mnie zawodowo, jako żonę, matkę a nawet firmę reklamową dbającą o jego biznesy. Nie mogłam zrozumieć dlaczego to robi. Nie boję się podawać jego nazwiska. Przy jego trybie życia już dawno przepadł, nie wiem nawet czy żyje…
Może muszę się otrząsnąć z tych wspomnień i zacząć Nowy Rok inaczej? Dobrze, obiecuję, postaram się przypomnieć sobie coś wesołego, budującego, optymistycznego… A tymczasem napiszę tylko: „Nie poddam się”. Nawet gdyby znęcali się nade mną w więzieniu. Na przykład na Syberii, w sowieckim więzieniu… Nigdy nie pozwoliłam nikomu robić sobie prania mózgu. Oczywiście to nie jest przyjemne. Ale zawsze się zregenerowałam. Może właśnie dlatego doszłam tu gdzie jestem? Dlaczego to piszę? Bo są ludzie, którzy mi zazdroszczą i nienawidzą mnie za to co osiągnęłam, co mam. Chcę pokazać, że nic nie mam i że jak każdemu było i jest mi ciężko… Co nie znaczy, że jutro nie znajdę w parku walizki w milionem dolarów. Czy tyle wejdzie do walizki? Trzeba się rozglądać, bo zawsze można coś znaleźć. Jeśli nie pieniądze to chociaż miło spędzone chwile… To taka mała próbka mojego blogowania…
Więcej z cyklu wspomnień, wesołych i smutnych w linku wspomnienia, na stronie głównej, muszę go dopiero zrobić...

______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________


KOMENTARZ
Szukaj też moich dzienników, blogów i podobnych tekstów z tego okresu tutaj:

MOJE DZIENNIKI I BLOGI:
www.facebook.com/elagawin
www.faceboo.com/Gawin Studio
www.egstudio.pl/blog 
www.elagawin.pl/blog *
dopiero zrobię tą stronę :)
www.elagawin.pl/dzienniki
www.elagawin.pl/maile
www.elagawin.blog.onet.pl
www.egstudio.blog.onet.pl
www.gawinstudio.blog.onet.pl
www.sympatia.pl/elagawin

wpisz w google: Ela Gawin teksty, dzienniki, blog znajdziesz inne
* uwaga konkurencja czasami podaje się za mnie, nie wszystkie wpisy są mojego autorstwa. Bazujcie więc na podanych powyżej jako licencjonowanych :)

Skończyłam Polonistykę i Filmoznawstwo na UJ w Krakowie. Pisanie i wszelkie formy wyrażania myśli i uczuć były zawsze moją pasją i największym talentem... Poza pisaniem lubię rozmawiać przez telefon i na bezpośrednich spotkaniach.
Robienie zdjęć i filmów, projekty reklam i imprez to dodatkowa działalność, najchętniej pracuję jako rzecznik prasowy, dziennikarz, copywriter, bloger itp.
Muszę zmartwić fanatyków pisania i czytania - niestety w tych zawodach trudno o zarobek. Robimy to hobbystycznie... Upodobanie do rozmyślania można też wykorzystać w planowaniu swojego biznesu, życia i innych spraw.
Dzienniki i pamiętniki zaczęłam pisać w szkole podstawowej, publikować w pierwszych latach istnienia internetu czyli w latach 90-tych. Opowiadania zaczęłam pisać w szkole średniej...



plakat7

ilość wizyt na stronach
E. Gawin:
225169